Był szpital psychiatryczny
bo uciekał, domagał się wyjazdów, jeździć, jeździć dwadzieścia godzin dziennie
nie dałam rady
w szpitalu chodził całą dobę po korytarzach (nie jadł), ufajdany kałem (dali gluten), nikogo nie zaczepiał - do domu wypisali
lek ze szpitala spowodował jakiś wewnętrzny paraliż, niemożność jedzenia, w dwa miesiące schudł 14 kg... chodził zgięty jak scyzoryk i wróciły wyjazdy, wyrzucanie z domu gości, dziadka...
zrobiliśmy gastro i kolonoskopię (bo może ma raka?) NIC, CZYSTO, NAWET KOSMKI SĄ
psychiatra - to wina leku
zmiana leku
bardzo wolno jakaś poprawa, nie wyjeżdża, ale panicznie boi się mojej nieobecności, jak trzydzieści lat temu śpię z synem by on mógł spać, śpię w nogach łóżka, skulona i wyjąca z bólu
ten regres jest najgorszy
już wiem, że muszę znaleźć mu miejsce teraz, gdzie zamieszka bez nas, zanim my odejdziemy
i to boli najbardziej
nieuniknione
bo TAM też nie będzie mu dobrze, bo TAM nie będą go lubić, gdy będzie im zapalał i gasił światła, wyrzucał choinki
nie będę lubić mojego synka
3 komentarze:
To jest po prostu przerażające - w Kosmos latamy a nie potrafimy nie tylko wyleczyć wielu chorób, nie potrafimy nawet łagodzić ich objawów i opracować jakiegoś dobrego systemu opieki nad tymi, którzy jej potrzebują. Przytulam Cię,
anabell
Dziękuję❤️
Bardzo podobał mi się Twój post! Twoje spostrzeżenia są pouczające. Napisz więcej!
Prześlij komentarz