11 maj 2010

wrócili

śmy, właśnie z Wu z "Czarodziejskiego fletu".
Zdecydowanie wolę inscenizacje wierne epoce, w tych współczesnych ostatnio za dużo seksu:)
ale Wu zadowolony, Dziadek Globtroter kupił bilety, to i ja zadowolona:)
ludzi całe mnóstwo, głównie młodych. Na widowni sporo niemieckojęzycznych, może dlatego cały tekst, mówiony też, był po niemiecku...
ten Mozart to jednak był geniusz nad geniusze, natrętne papapapa siedzi mi wgłowie i pewnie tak bedzie do rana:)
dobranoc:)

7 komentarzy:

Nivejka pisze...

Ech... jak cudnie spędzony wieczór...

Baronowa Lorenza pisze...

Papapapapapapageno! Ta opera od początku była napisana po niemiecku.

BrakNicka pisze...

Ojjj zazdraszczam :))

Beatta pisze...

Pełna kultura. Dobranoc:)

Beata pisze...

staramy się, staramy ukulturniać:) bylismy juz na wszystkich operach wystawianych przez ostatnie 5 lat, na operetki i balety nie chadzamy:) Wu na przerwie biegł popatrzec na orkiestrę, to teraz musimy chyba pójść na jakis koncert, wszak Wiedeń dalej poza naszym zasięgiem:) to...na Ołowiankę!

antyfaszysta pisze...

Za Twoim przewodem i ja sobie zapuściłem Zaczarowaną Fujarkę. Teraz za mną chodzi jakieś tiititititatatatatitati... Kurde, dla równowagi
dziś będzie ostro:)

Beata pisze...

Figaro! Figaro! - też za mna łazi:)