6 wrz 2009

Dół

jest dość głęboki
na tyle głęboki,
że muszę go opisać...
opisany i obejrzany powinien zdecydowanie się zmniejszyć
spłycić...
nie, zasypać go nie można

nie po raz pierwszy jest,
ale po raz pierwszy jestem tak zmęczona
tak zmęczona, że patrzę prosto w niebieskie oczy pod jasną grzywką i myślę sobie
"dlaczego mam chcieć być z tobą, jeśli twoja matka ciebie nie chce?"
jak długo będę jeszcze udowadniać sobie i światu, że potrafię zastąpić...?

a niebieskie oczy patrzą wszędzie tylko nie na mnie, ręce ma zaciśnięte i skrzyżowane na piersi, usta wąskie, zamknięte...nie, za nic nie powie, o co mu chodzi, będzie się darł, albo stękał przez zaciśnięte usta, ale nie powie, bo to ja go proszę, żeby powiedział...
w piątek rozdarł się tak na całą szkołę, przez dwadzieścia minut
robi to samo, co w zeszłym roku...
biedne, skrzywdzone dziecko? tak
ale i biedny terrorysta
prawdopodobnie czeka nas nauczanie domowe
od piątku myślę tylko o jednym, że on będzie ze mną jeszcze 11 lat...
w każdej chwili mogę powiedzieć pas
proponowałabym to każdemu, każdemu, ale nie sobie...

dół jest na swoim miejscu
obejrzałam go dokładnie, znam go na pamięć
zaczyna mi być bliski

23 komentarze:

Isle of Mine pisze...

Beato, niezmiennie chylę czoła. Teraz jeszcze bardziej niż przedtem, bo przedtem myslałam, że jest inaczej.
Oczywiście że nie powiesz "pas", chociaż możesz i byłoby to absolutnie zrozumiałe. Mnie i wielu mnie podobnych nie byłoby na to stać.
Pozdrawiam z pokorą

slawkas pisze...

Tak się zainteresowałem, zupełnie technicznie, bo nie umiem w takiej sytuacji zdobyć się na nic innego, gdy dzieci z rodzin zastępczych dorastają, ile z nich, może jaki odsetek, docenia, co zrobiła dla nich ciocia? Czy powstają jakieś więzi na wzór rodzinnych?

Beata pisze...

isleofmine...kiedy ja cała sobą chyba mówię pas...

Beata pisze...

z 15 dzieci, Slawkas, trzyma ze mną kontakt 1 (jedno), i to jest to dziecko, które rzuciłam na głęboką wodę - internat i takie tam...tak właściwie miało mnie najmniej... są jeszcze te, które dałam do adopcji, najbliższy mam z tymi, które sa niedaleko mnie...
ale
z informacji, które do mnie docierają od innych cioć i wujków, to często te dzieci pokazują wskazujący palec
ale to jest przewidywalne i chociaz na szkoleniach sie o tym mówi...to akceptacja jest trudniejsza niż teoria:)

mój dół jest dlatego, że ja czuję, że brak mi sił, że odpuszczę, nie w sensie oddam, ale w sensie - dam z siebie tylko tyle ile muszę, nic więcej...i to jest mój dół

Szeherezada Stiepanowna pisze...

Beata - jeśli całą sobą, to nie ma co się oszukiwać i na siłę zbawiać świata niszcząc przy tym siebie i własną rodzinę.
Ot co, moja duszko.

Beata pisze...

Szeh...to on powieli życie rodziców...

anabell pisze...

Beatko, mam wrażenie,że to praca z rodzaju syzyfowych.Mam dziwne podejrzenie,że 99% tych dzieci ma spieprzone geny i powieli życie swych rodziców.W końcu do rodzin zastępczych nie trafiaja dzieci z rodzin pełnowartościowych , wydolnych i "zdrowych" pod względem genetyki.Tyle moich odczuć w tej materii, ale podziwiam Twoje samozaparcie.

Daisy pisze...

Beata, no to powieli. Trudno. Nie jesteś NADCZŁOWIEKIEM. Nie możesz zbawić wszystkich.

Masz prawo być zmęczona. Masz prawo mieć dość.

A ja i tak wiem, że nie odpuścisz.

Szeherezada Stiepanowna pisze...

I tak powieli i tak powieli. Klim Czugunkin (Bułhakow, Psie serce)

zgaga pisze...

Nie przesądzałabym na 100 % z tym powielaniem... Podziwiam, ale nie zazdroszczę! Duzo sił życzę!

Anonimowy pisze...

Witaj Beato, no proszę, taka ciężka, odpowiedzialna praca, są dzieci naprawde porzucone, a sądy wykradaja jeszcze dzieci rodzicom,którzy je kochają, jak małą Różę. Zamiast bardziej pomóc w przypadku dzieci naprawde porzuconych, niechcianych, tym, którzy się nimi zajmują, to sądy bezmyślnie krzywdzą biedne rodziny.
Z drugiej strony, skoro sa takie osoby z poświeceniem jak ty, to państwo może narzucać restrykcyjna ustawę antyaborcyjną apotem na czyjes barki zrzucić opiekę nad niechcianymi dziećmi.
Nic ci nie mogę napisac na pocieszemie, bo mnie już z opisu taka sytuacja przeraża.
Mam nadzieję, zę uda ci się jakos odpocząć i zebrac siły. Pozdrawiam. Maria Dora

Mijka pisze...

znam to uczucie.tej bezsilności.i wiem,że trzeba się trzymać.pomimo albo dlatego.
a Ty masz jeszcze większe obciążenie zastępczością.
a indywidualne się sprawdza.ale to wiesz,prawda?

daijoji pisze...

A gdyby tak kochać go pomimo wszystko? To byłby dla niego nieoczekiwany dar. Całuję :-)*

Matylda pisze...

nie wiadomo co napisać.
To jest bardzo ciężka praca i niewdzięczna.
W sumie najprościej by było zagryźć.
Albo dać wpierdol.
Zastanawiam się jakim cudem pokazują czasem,rzadko,bardzo rzadko lub piszą o takich wielodzietnych zastępczych rodzinach gdzie to 19 na kupie i każdy z promiennym uśmiechem,i sobie pomagają i tak do końca świata.

Baronowa Lorenza pisze...

Nie widzę powodu, dla którego należałoby złożyć na ołtarzu własną rodzinę. I czy z własnym dzieckiem człowiek by się tak cackał. Czego dowodem jest fakt, że to, które w sumie potraktowałaś jak własne, utrzymuje kontakt.

BrakNicka pisze...

Trudno coś sensownego napisać... To trudne tematy a i zmęczenie tym wszystkim jest jak najbardziej zrozumiałe. Od lat obserwuję pracę podobną do Twojej pewnej zaprzyjaźnionej rodziny i choć nie są "w zastępstwie", nie mają łatwo. Ja Tobie życzę właściwych decyzji, bo czasem rzeczywistość potrafi złamać najtwardszych i najwytrwalszych.
Pozdrawiam ciepło!

dikejka pisze...

Beata, na ile zdążyłam Cię poznać poprzez tego bloga, to myślę, że dół miałabyś jeszcze większy, gdybyś powiedziała "pas".
Chwała opatrzności za takich ludzi.
I "niech moc będzie z Tobą".

Anonimowy pisze...

Podziwiam Cie. Tylko co Ci tego mojego podziwu?
Mysle, ze przydalaby sie konkretna pomoc. Moze psychologiczna (nie wierze, ze to pisze, bo nie wierze w psychologow)?

Kasia Boroń pisze...

Podziwiam.Podziwiam. JA bym sie nie zdobyła na coś takiego. Doła rozumię, ale nie o to Ci chodzi.Ty potrzebujesz wsparcia, pomocy czasem nawet fizycznej.Każdemu potrzebny jest odpoczynek, wsparcie. Zadowolenie z pracy przychodzi gdy są jej efekty. Ty zbierasz juz żniwo.

Beata pisze...

Anabell...chciałabym żeby mnie ktos popchnął...

Beata pisze...

Lorenzo, z własnymi też się cackałam, a w stosunku do TYCH dzieci to ja jestem instytucja:) muszę się cackać

Beata pisze...

dikejka - zgadłaś z tym "pas" i to mnie tak dołuje:)

Kasia...żniwo?

Do_lustra - sama się w dół troche wpakowałam, wzięłam więcej pracy zawodowej na ten rok i jeszcze jestem na rozruchu...

Kasia Boroń pisze...

Żniwo czyli sukcesy. Ktoś jest Ci wdzięczny, utrzymuje kontakty.