jest dość głęboki
na tyle głęboki,
że muszę go opisać...
opisany i obejrzany powinien zdecydowanie się zmniejszyć
spłycić...
nie, zasypać go nie można
nie po raz pierwszy jest,
ale po raz pierwszy jestem tak zmęczona
tak zmęczona, że patrzę prosto w niebieskie oczy pod jasną grzywką i myślę sobie
"dlaczego mam chcieć być z tobą, jeśli twoja matka ciebie nie chce?"
jak długo będę jeszcze udowadniać sobie i światu, że potrafię zastąpić...?
a niebieskie oczy patrzą wszędzie tylko nie na mnie, ręce ma zaciśnięte i skrzyżowane na piersi, usta wąskie, zamknięte...nie, za nic nie powie, o co mu chodzi, będzie się darł, albo stękał przez zaciśnięte usta, ale nie powie, bo to ja go proszę, żeby powiedział...
w piątek rozdarł się tak na całą szkołę, przez dwadzieścia minut
robi to samo, co w zeszłym roku...
biedne, skrzywdzone dziecko? tak
ale i biedny terrorysta
prawdopodobnie czeka nas nauczanie domowe
od piątku myślę tylko o jednym, że on będzie ze mną jeszcze 11 lat...
w każdej chwili mogę powiedzieć pas
proponowałabym to każdemu, każdemu, ale nie sobie...
dół jest na swoim miejscu
obejrzałam go dokładnie, znam go na pamięć
zaczyna mi być bliski
Małe danka. Kanapki, sałatki, itp.
-
Sałatka z wędzonego pstrąga i dużej czerwonej fasoli, albo wędzony pstrąg
na paście z tuńczyka i fasoli.
*Szybka i łatwa sałatka. Wszystkie składniki są d...
5 godzin temu
23 komentarze:
Beato, niezmiennie chylę czoła. Teraz jeszcze bardziej niż przedtem, bo przedtem myslałam, że jest inaczej.
Oczywiście że nie powiesz "pas", chociaż możesz i byłoby to absolutnie zrozumiałe. Mnie i wielu mnie podobnych nie byłoby na to stać.
Pozdrawiam z pokorą
Tak się zainteresowałem, zupełnie technicznie, bo nie umiem w takiej sytuacji zdobyć się na nic innego, gdy dzieci z rodzin zastępczych dorastają, ile z nich, może jaki odsetek, docenia, co zrobiła dla nich ciocia? Czy powstają jakieś więzi na wzór rodzinnych?
isleofmine...kiedy ja cała sobą chyba mówię pas...
z 15 dzieci, Slawkas, trzyma ze mną kontakt 1 (jedno), i to jest to dziecko, które rzuciłam na głęboką wodę - internat i takie tam...tak właściwie miało mnie najmniej... są jeszcze te, które dałam do adopcji, najbliższy mam z tymi, które sa niedaleko mnie...
ale
z informacji, które do mnie docierają od innych cioć i wujków, to często te dzieci pokazują wskazujący palec
ale to jest przewidywalne i chociaz na szkoleniach sie o tym mówi...to akceptacja jest trudniejsza niż teoria:)
mój dół jest dlatego, że ja czuję, że brak mi sił, że odpuszczę, nie w sensie oddam, ale w sensie - dam z siebie tylko tyle ile muszę, nic więcej...i to jest mój dół
Beata - jeśli całą sobą, to nie ma co się oszukiwać i na siłę zbawiać świata niszcząc przy tym siebie i własną rodzinę.
Ot co, moja duszko.
Szeh...to on powieli życie rodziców...
Beatko, mam wrażenie,że to praca z rodzaju syzyfowych.Mam dziwne podejrzenie,że 99% tych dzieci ma spieprzone geny i powieli życie swych rodziców.W końcu do rodzin zastępczych nie trafiaja dzieci z rodzin pełnowartościowych , wydolnych i "zdrowych" pod względem genetyki.Tyle moich odczuć w tej materii, ale podziwiam Twoje samozaparcie.
Beata, no to powieli. Trudno. Nie jesteś NADCZŁOWIEKIEM. Nie możesz zbawić wszystkich.
Masz prawo być zmęczona. Masz prawo mieć dość.
A ja i tak wiem, że nie odpuścisz.
I tak powieli i tak powieli. Klim Czugunkin (Bułhakow, Psie serce)
Nie przesądzałabym na 100 % z tym powielaniem... Podziwiam, ale nie zazdroszczę! Duzo sił życzę!
Witaj Beato, no proszę, taka ciężka, odpowiedzialna praca, są dzieci naprawde porzucone, a sądy wykradaja jeszcze dzieci rodzicom,którzy je kochają, jak małą Różę. Zamiast bardziej pomóc w przypadku dzieci naprawde porzuconych, niechcianych, tym, którzy się nimi zajmują, to sądy bezmyślnie krzywdzą biedne rodziny.
Z drugiej strony, skoro sa takie osoby z poświeceniem jak ty, to państwo może narzucać restrykcyjna ustawę antyaborcyjną apotem na czyjes barki zrzucić opiekę nad niechcianymi dziećmi.
Nic ci nie mogę napisac na pocieszemie, bo mnie już z opisu taka sytuacja przeraża.
Mam nadzieję, zę uda ci się jakos odpocząć i zebrac siły. Pozdrawiam. Maria Dora
znam to uczucie.tej bezsilności.i wiem,że trzeba się trzymać.pomimo albo dlatego.
a Ty masz jeszcze większe obciążenie zastępczością.
a indywidualne się sprawdza.ale to wiesz,prawda?
A gdyby tak kochać go pomimo wszystko? To byłby dla niego nieoczekiwany dar. Całuję :-)*
nie wiadomo co napisać.
To jest bardzo ciężka praca i niewdzięczna.
W sumie najprościej by było zagryźć.
Albo dać wpierdol.
Zastanawiam się jakim cudem pokazują czasem,rzadko,bardzo rzadko lub piszą o takich wielodzietnych zastępczych rodzinach gdzie to 19 na kupie i każdy z promiennym uśmiechem,i sobie pomagają i tak do końca świata.
Nie widzę powodu, dla którego należałoby złożyć na ołtarzu własną rodzinę. I czy z własnym dzieckiem człowiek by się tak cackał. Czego dowodem jest fakt, że to, które w sumie potraktowałaś jak własne, utrzymuje kontakt.
Trudno coś sensownego napisać... To trudne tematy a i zmęczenie tym wszystkim jest jak najbardziej zrozumiałe. Od lat obserwuję pracę podobną do Twojej pewnej zaprzyjaźnionej rodziny i choć nie są "w zastępstwie", nie mają łatwo. Ja Tobie życzę właściwych decyzji, bo czasem rzeczywistość potrafi złamać najtwardszych i najwytrwalszych.
Pozdrawiam ciepło!
Beata, na ile zdążyłam Cię poznać poprzez tego bloga, to myślę, że dół miałabyś jeszcze większy, gdybyś powiedziała "pas".
Chwała opatrzności za takich ludzi.
I "niech moc będzie z Tobą".
Podziwiam Cie. Tylko co Ci tego mojego podziwu?
Mysle, ze przydalaby sie konkretna pomoc. Moze psychologiczna (nie wierze, ze to pisze, bo nie wierze w psychologow)?
Podziwiam.Podziwiam. JA bym sie nie zdobyła na coś takiego. Doła rozumię, ale nie o to Ci chodzi.Ty potrzebujesz wsparcia, pomocy czasem nawet fizycznej.Każdemu potrzebny jest odpoczynek, wsparcie. Zadowolenie z pracy przychodzi gdy są jej efekty. Ty zbierasz juz żniwo.
Anabell...chciałabym żeby mnie ktos popchnął...
Lorenzo, z własnymi też się cackałam, a w stosunku do TYCH dzieci to ja jestem instytucja:) muszę się cackać
dikejka - zgadłaś z tym "pas" i to mnie tak dołuje:)
Kasia...żniwo?
Do_lustra - sama się w dół troche wpakowałam, wzięłam więcej pracy zawodowej na ten rok i jeszcze jestem na rozruchu...
Żniwo czyli sukcesy. Ktoś jest Ci wdzięczny, utrzymuje kontakty.
Prześlij komentarz