3 lip 2009

w czas kanikuły, coś do poczytania

Siku

Czasami życie nie układa się tak, jak tego chcemy. Właściwie to rzadko układa się po naszej myśli. No, jeśli, akurat przypadkiem zdarzy się zbieżność myśli i zdarzeń, wtedy mamy złudzenie, że życie nas słucha. I to jest bardzo ważne, żeby nam tego złudzenia nigdy nie brakowało.
Franciszek nie lubił tych dziwnych, męczących nocy. Nie myślał o nich, nie pragnął, nie czekał, a one przychodziły. Następnego dnia chodził niewyspany, rozkojarzony, bolał go brzuch i krocze. W te noce, kiedy ta część jego ciała, która potrafiła zmieniać się, w te noce rzadko spał. Próbował jeść, ale nie był głodny. Snuł się po mieszkaniu, zapalał światła, gasił. Siadał na sedesie i czekał. Chciał, naprawdę chciał, zrozumieć ten dziwny niepokój w sobie. Strach połączony z przyjemnością, która nadchodzi, ale jeszcze jej nie ma. Będzie, ale nie do końca...Właściwie ten strach był dlatego, że przyjemność nie mogła nadejść, ale tego Franciszek nie wiedział. I nie potrafił sobie pomóc.
Czasami robił siku. Wcale nie chciał siku, ale robił. Moczył spodnie pidżamy. To było dziwne siku, bo zawsze obkleił sobie nim nogi i ręce. Pachniało inaczej, prawie tak jak jajko, ale nie lekkie jajko tylko ciężkie a palce smakowały jak słona cytryna z marcepanem.
Franek od dawna nie zrobił w majtki siku. Mama nauczyła go, że jak posika majtki, to musi szybko przebrać rzeczy. Robiła mu wtedy zimny prysznic na tyłek, czasami też jej ręka dotykała bardzo szybko jego ciała z tyłu i to wtedy piekło, szczypało. Wtedy matka kazała mu szybko siadać i wstawać trzymając go jednocześnie za ręce. Syn płakał, bo nie rozumiał matki, nie powiedziała mu przecież, czego chce, więc płakał a ona mówiła do dupy z tym behawioryzmem i tuliła go mocno do siebie.
Dlatego Franek, gdy pojawiło się nowe siku, wchodził do wanny, woda leciała zimna, jak ta z prysznica, a dziwne kleiste siku znikało razem z wodą w dziurze, w wannie. Niestety mama znowu mówiła, po co, dlaczego, zgłupiałeś i zamykała wannę na klucz, bo jeszcze się zabijesz na mokrych kaflach. To zmusiło Franka do opracowania innej metody na pozbycie się nocnego siku. Opuszczał spodnie od pidżamy na wysokość kostek, czasami kolan, zdejmował górną koszulkę i w ten sposób nie miał już mokrych spodni, ani koszulki, bo i tak się zdarzało. Rano łóżko było suche, jakby siku uciekło pod łóżko.
Problem był jeszcze w tym, że nie zawsze to inne siku chciało samo wyjść. Odkąd Franciszek zrozumiał zależność bólu brzucha, bezsenności od kleistego siku życie stało się nieco prostsze. Chodził za matką i poklepywał się po brzuchu a ona pytała się go – gdzie masz ałka?. Wtedy Franek pokazywał, jak zawsze na czoło, bo doskonale wiedział, że jest inny niż wszyscy a poza tym, tam w głowie, coś czasami przelatywało mu ze świstem od jednego ucha do drugiego. Więc pokazywał na czoło a potem zaraz poklepywał się po brzuchu i wtedy dostawał tabletkę na brzuch.. Ból wtedy stawał się mniejszy i już tak bardzo nie przeszkadzał, można było poczekać na siku. Jeśli tabletka była mała i okrągła Franek zasypiał szybko i na krótko. Potem budził się i siku już było. Taka jak fasolka powodowała, że nie bolała go głowa i czasem brzuch.
Czasami dotykał tę część swojego ciała, która potrafiła się zmieniać i ruszać sama, bez pomocy Franka. Dotyk Franka powodował, że ciało zmieniało się. Nie tylko samo się zmieniało, ale to Franek go zmieniał. Matka zawsze zostawiała go wtedy samego, przykrywała kocem i powtarzała – sam, musisz być sam. Czasami wzdychała, że nie potrafi mu pomóc i twierdziła, że właśnie teraz potrzebny jest mężczyzna.
I wreszcie przyszedł czas, kiedy to Franek zaczął decydować kiedy będzie siku. To zaplanowane pojawianie się siku poprzedzone było bardzo trudnymi chwilami w życiu Franciszka. Bo, kiedy już wiedział, że to dziwne siku musi wyjść, że jego wychodzenie jest miłe ( a sprawdził to pewnego bezsennego tygodnia.), na dodatek zauważył, że poklepywanie tej ruchomej części jego ciała powoduje, że ona wtedy rośnie i jeśli Franek ją bije, nie za mocno, bo samego siebie się nie bije (ale musiał tę część zbić, bo wtedy ona robiła siku, a przecież nie wolno robić siku w majtki). Zobaczył wtedy, którędy wychodzi to drugie siku i spróbował haczykiem od zabawkowego dźwigu zajrzeć do środka. Nie udało mu się a matka przez kilka dni moczyła mu jego ciało od siku żółtą wodą i smarowała czymś co przypominało to co jest w nosie, kiedy nie można oddychać. A potem w pokoju Franka nie było już zabawek tylko książki i kasety wideo, z jego ulubionymi bajkami.
W pewnym momencie spróbował złapać siusiaka jak słoik i próbował go odkręcić. Skóra kręciła się na boki, ciało napęczniało i urosło, ale zostało na miejscu, za to nagle wyszło siku. I było bardzo przyjemnie. Ale najważniejsze nie było to „przyjemnie” tylko to, że wtedy odchodził niepokój, lęk. Strach, którego Franek nie mógł zrozumieć.
Potem Franek zaczął skórę podnosić i opuszczać a jego otwarta dłoń uderzała lekko ciało i to było bardzo męczące, a na dodatek siku wpadało mu do ręki, a tego nie lubił. Przesunął rękę, żeby zobaczyć jak wyleci siku i w ten sposób zaczął przesuwać skórę w górę i w dół. I wtedy bardzo szybko pojawiło się to dziwne siku. Wyszedł pochwalić się matce a ona szybko zaprowadziła go do łazienki i kazała się umyć. Potem Franciszek wrócił do swojego pokoju i jeszcze raz zrobił siku, umył się i jeszcze raz, i jeszcze raz.
Z czasem siku przestało męczyć Franka i nie pojawiało się już tak często, albo pojawiało się tylko wtedy, gdy chciał tego Franek.