12 maj 2009

powrót tematu

w ostatnich "Wysokich obcasach" jest artykuł o mamach macochach
też takie drugie mamy...
chociaż nie, bo ja
nie nazywam siebie mamą
tylko ciocią
tak uważam jest lepiej
ale uczucia są takie same, jak u macochy
emocji - historii, opisanych w artykule było chyba pięć czy sześć
były macochy pognębiane, walczące, mądrze cierpliwe i zastępujące matkę pośmiertnie
bardzo je rozumiałam

- ciocia? mama powiedziała, że jesteś wariatka
- tak? hm...przykro mi, a dlaczego mama tak powiedziała?
wzruszenie ramion
- wiesz, gdybym była wariatką, myślę, że nie mógłbyś u mnie mieszkać.
pokiwanie głową


mama milczy od 26 kwietnia, powinna widywać się z nimi co tydzień, niedługo zadzwoni i będzie miała pretensje, że tak dawno nie widziała dzieci
jeśli nie zadzwoni w środę, tylko w czwartek, mogę odmówić widzenia, bo mamy już inne plany
jest lepiej kiedy nie dzwoni
moim obowiązkiem jest umożliwić kontakt z matką
cała ja wiem, że to nie jest dobre dla nich

o 21 rozmawiałam z "przetworami owocowymi", dwie dziewczynki, które rok temu oddałam do adopcji
ćwierkały i ćwierkały
zrobiłam dobrze
ale nie chciałabym spotkać ich matki
nie wiem, czy umiałabym jej popatrzeć w oczy
.
.
.

15 komentarzy:

Too-tiki pisze...

coś się potentegowało?

Baronowa Lorenza pisze...

To bardzo słuszna notka. Ale jej nie zrozumiałam :-)

Mijka pisze...

z pewnością masz rację!

Beata pisze...

a teraz?

Baronowa Lorenza pisze...

teraz jest :-)

Mijka pisze...

a nie mówiłam,że masz rację????

no.

Stardust pisze...

Podziwiam Cie, nieustannie i tak czasem mysle skad Ty bierzesz energie zeby podejmowac te wszystkie trudne, bardzo trudne decyzje? Ja tylko wiem jak trudno jest byc matka dla wlasnego biologicznego dziecka. Nie wyobrazam sobie zeby bylo mnie stac na bycie "ciocia" a tym bardziej wiedzac ze to tymczasowe.

Beata pisze...

Stardust, ja to robię dla pieniędzy:)

Leonard pisze...

ja do zony ojca mowilem zawsze po imieniu:)

Klawa babka, wolalem z nia rozmawiac niz z wlasnym tatuskiem.

ale to nie na temat.

Tak,tak...masz zdrowie. Ja lubie dzieci na dwa dni raz na 2 tygodnie. To mi w zupelnosci. wystarcza.

Zawsze myslalem o nauczycielach: jak moga odpowiadac na te same pytania przez 25 lat !!! Nie chca uczyc sie nowych rzeczy ??

Stardust pisze...

-->Beata gdybym nie wiedziala jak te systemy pracuja to moze bym i tak pomyslala;) Ale z drugiej strony, nawet gdyby pracowaly i solidnie placily, to przeciez emocje jakie w to wkladasz sa niewymierne i niewyplacalne w zadnej walucie.

Beata pisze...

Stardust pewnie, nie ja jedna... zastanawiam sie, czy jest to w ogóle mozliwe, pogodzenie cioci z mama?
szkolenia przyszłych rodziców są...:( a potem brak na przykład stałej darmowej terapii "odwykowej" dla takich cioć. Wujkowie sprawdzaja sie lepiej. Oni nie chca zagarniać dzieci dla siebie.
myslę tez o takim podejściu, bodajże niemieckiego psychologa, do adopcji - masz zawsze pamietac, że jestes druga - NIE URODZIŁAŚ - nie kradnij tego dziecka, ono nie nalezy do ciebie... a co z tymi dziećmi, które genetycznie są danej matki, ale macicę wynajęła jej inna?
czy geny sa tu ważne, czy hormony, które dawkuje nam ciąża?
embrion działa podobno na zasadzie komórek rakowych, czyli mamy w sobie pasozyta, dziecko-rak powoduje naszą miłość do niego, a dziecko, dla którego jestem ciocią - nie?

chyba musze iść spać :)

Mijka pisze...

mnie się zawsze wydawało,że nie ta matką, co urodziła,a ta co wychowała..no ale ja stara i gupia jezdem.

Baronowa Lorenza pisze...

Ale te dzici zazwyczaj idealizują matki biologiczne, czasem do nich uciekają, nie przyjmuja do wiadomości, że to złe matki i liczą ciągle na tyo, że one "się naprawią". Czy się mylę?
Co ciekawe w przypadku dzieci rozwiedzionych rodziców, w pewnym momencie przestają idealizować (statystycznie, oczywiście).

Szeherezada Stiepanowna pisze...

Psychoterapia powinna odgórna i wręcz obowiązkowa. Coś jak supervising dla psychoterapetów. Przecież od takich emocji można zwariować.
Niezmiennie szacun, Beato, za to co robisz.

Lody mamy raczej pewne. Trudny dzien jutro przede mną, ale mam nadzieję, że nic mi planów nie pokrzyzuje. Więc umawiamy się tak, że wszystko gra.
:-)

Beata pisze...

Lorenza - nie mylisz sie, chociaż bardzo bym chciała :)