1 sty 2012

Likwidują ośrodki adopcyjne, ma być jeden "państwowy" na województwo i mogą być jeszcze niepubliczne, już są katolickie...

19 komentarzy:

Unknown pisze...

Co za syf!!!

perdo pisze...

Taaa - a czym to motywuja?

anabell pisze...

Idzie "nowe"??? Kolejne podziały w społeczeństwie??? Proponuję również wprowadzenie ośrodków prawdziwych Polaków i prawdziwych patriotów.
Miłego, ;)

Nivejka pisze...

Zmiany noworoczne...

Matylda pisze...

słyszałam i czytałam o tym.
Bo Niepubliczne miały do wykonania 20 adopcji rocznie i im się często nie udawało np robiły 18....a Publiczne 10....Taaaa

spt pisze...

a mogłabyś to skomentować z pozycji praktyka ?

Beata pisze...

Spt, proszę bardzo:
rodzice adopcyjni będą musieli udawać się czasami wiele kilometrów do jedynego ośrodka adopcyjnego w ich województwie, a to im nie ułatwi adopcji na pewno. Ośrodki katolickie- nie będę oceniać, ale żeby dostać dziecko musisz być wierząca raczej, nie?
Trzeba pamiętać, ze dziecko podlega sądom w miejscu zamieszkania, rodzice adopcyjni gdzie indziej, rodzice biologiczni gdzie indziej, dom dziecka, lub rodzina zastępcza gdzie indziej...
Szkolenia rodzin zastępczych przejmą już całkowicie MOPSy, które juz nie radzą sobie z pieczą w zastępczą, finansowane sa przez samorządy beda niedofinansowane. Przypominam, że jeszcze kilka lat temu osrodki adopcyjne podlegały pod wydział oświaty i wychowania, domy dziecka tez!
Dla mnie to kolejne kłody pod nogi dla rodziców adopcyjnych, ale może to o to chodzi, ze im trudniej tym bardziej pragną dziecka? tere fere kuku!

spt pisze...

a mnie się wydaje - ale ja patrzę z innej strony, że największymi kłodami to są drętwi budżetowi urzędnicy (w każdej dziedzinie) i mam bardzo złe wrażenia ze współpracy z takimi i dodatkowe wrażenie, że teraz histeria i tak ma główne źródło w obawie o pracę. Rodzice adopcyjni to są z reguły tak zdeterminowani ludzie, że kilometry nie są im przeszkodą.

zastanawia mnie jeszcze skąd ten lament publicznych funkcjonariuszy przy adopcjach ze wskazaniem. czy nie z tego samego powodu ? bo oficjalnie to oczywiście wiadomo, że o bezpieczenstwo dzieci chodzi.

Beata pisze...

Spt, jasne ze chodzi o pieniądze! Determinacja rodziców jest spora, ok, tych co chcą wziąć do rodzin zastępczych już mniejsza, ci ludzie powinni mieć wygodniej. Dawniej było tak, przynajmniej na Wybrzezu, dziecko + sąd + ośrodek adopcyjny + RODK mniej więcej w tym samym miejscu, chociaz znam takich (ale to tych po szkoleniach w katolickich osrodkach adopcyjnych) co jechali po dzieci z Gdańska na Śląsk, czasami tak lepiej...w końcu do mnie przyjechali po dzieci az z Europy zachodniej...

Spt, to co robią teraz nie ułatwia zostania rodzicem adopcyjnym, nie ułatwia odebranie praw rodzicielskich rodzicom i skrócenie procesu adopcyjnego, a miało byc łatwiej... nadal rodzic porzucający swoje dziecko ma najwięcej praw, bo co? po spłodził i urodził?
w kwietniu minie rok jak czekam na opieke prawną dla Ka i Ka, mama nie odbiera listów, zmienia adresy zamieszkania, zmienia więzienia, więc z jednego do drugiego trudno przesłać list z sądu?
Jestem zmęczona, stawiam się zawsze do sądu 30km ode mnie, musze najpierw kogoś przywieżć do pilnowania Wu, muszę zwolnic się z pracy, ale mama "ma prawo do podejmowania waznych decyzji w zyciu swoich dzieci", chociaz są one u mnie juz 6 lat...

Anonimowy pisze...

Ka i Ka to rodzenstwo? I sa z Toba juz 6 lat? Czyli byly zupelnymi maluchami jak do Ciebie trafily...
Kobieto, szacunku dla Ciebie nigdy za wiele.

AA

spt pisze...

ale Beata to nie jest system. to są LUDZIE którzy pracują w sądach. wysłanie listu z sądu jest mniej wiecej tak samo trudne jak mailowy kontakt nauczyciela z rodzicem w placówce publicznej. żadna filozofia, ogromne znaczenie - zero zainteresowania pracownika szeroko rozumianego BUDŻETU. albo wychodzisz i wyawanturujesz albo leżysz, kwiczysz i czekasz latami. dlatego ja osobiście wielbię wszelkie miejsca niepubliczne od prywatnych przychodni - po prywatne - zobaczymy - ośrodki adopcyjne. Nawet cholera prywatne teatry działają o niebo lepiej. Nie wierzę w misję publiczną w tym kraju. I yć może właśnie w tematach przyspieszenia procedur - coś się ruszy jak skończy się socjalistyczny styl pracy. A może jestem naiwna.

spt pisze...

a temat czy władzę rodzicielską powinno być łatwo czy trudno odebrać to taki jak mniej więcej czy psychicznie chorych nalezy przymusowo leczyć. TRUDNY. i jednak będąc sędzią dobrze jest wysłuchać matke. i trudno jest pominać doręczenie. bo wiesz. ponosisz odpowiedzialność za czyjeś ŻYCIE. i dobrze wiedzieć czy ta matka jest naprawdę zdzirą czy np jest z lekka nieporadna i ktoś ją trzyma pod lufą. Wczuj się w rolę SEDZIEGO co bawi się w PANA BOGA. nie znam bardziej odpowiedzialnego zawodu. pracowników sekretariatu natomiast bym strzelała. chociaż wiesz. oni - "wyjmowani" do kaneclarii - bo to częsta praktyka - zaczynają zasuwać jak naoliwieni. kpc i plus minus zakres obowiązków mają ten sam ;)

spt pisze...

i jeszcze dodam bo się rozemocjonowałam, że dlatego jestem ogromnym orędowanikiem adopcji ze wskazaniem - na co pewnego dnia dyrektor jednego z publicznych ośrodków prawie mnie pobił wprost sugerując, że pośredniczę w handlu dziećmi - i od tego czasu ich nie cierpię i uważam, że mają gdzieś dobro dzieci. bo chodzi i, tylko o utrzymanie swoich stołków. nie ma inaczej jak ktoś chce trzymac dzieciaka w ośrodku i uważa, że tak jest dla niego lepiej. chociaż to też ma na pewno i drugą stronę. jak i odbieranie władzy rodzicielskiej ;)

ech. mój ŻYWIOŁ i PASJA ;)))))

Beata pisze...

Spt - priv

ośrodki adopcyjne niepubliczne szkolą byle jak, przynajmniej ja takie znam, a sądy prywatne byc nie mogą, nawet sobie nie moge wybrac sądu, niestety

Beata pisze...

Zgadzam się, adopcja ze wskazaniem tez:)

mało tego jest taki rodzaj adopcji (do 18 roku życia), która zabezpiecza majątek rodziców adoptujących dziecko, nikt o tym nie mówi...

Beata pisze...

AA, dzięki, jedyna nie jestem:)

ale był czas, że miałam szóstkę dzieciaków, 3,5; 4; 5; 5,5; 6; 6; trzy parki, małe przedszkole:)

Anonimowy pisze...

Szacun !!!!GIGANT!!!! dla Ciebie - Beato.
Co do metod i procedur adopcyjnych mam intuicyjne przeświadczenie, że nie powinny być łatwe i miejsce siedziby przy aktualnych mozliwościach transportu/łączności odgrywa małą rolę. Natomiast rola sędziów w tych procedurach jest nie do pozazdroszczenia... tak sobie dumam, że najlepsze samopoczucie mają sędziowie z "wyluzowaną" empatią.
Pamietam incydent ze światka blogierskiego sprzed paru lat, jak to dziewczyna prowadząca blog b. osobisty i nawet z nazwy mocno erotyczny (tzn. nazywając po imieniu intensywnie promiskuitywny w tonacji żartobilwej) rozpisała się takze o tym, że nie może zajść w ciążę i zdecydowali się wraz z mężem na adopcję rozpoczynając strosowną procedurę... któraś z blogierek ( o ksywie Kasia) zadała sobie trud by uzupełnić wiedze komisji adopcyjnych o fakty mówiące o zawartości bloga osoby ubiegajacej się o adocpcję... Aby to uczynić, musiała rozesłać e-maile z podaniem linka do bloga aplikantki o adopcję do wszystkich organów adopcyjnych w regionie pomorskim. Szczęśliwie ktoś z komisji otworzył e-maila, sprawdził i zidentyfikował osobę. W efekcie odmówiono owej blogierce prawa do adpcji właśnie z uzasadnieniem co do jej "morale" i "gmachu" wartości jaki wyznaje i praktykuje. Gdyby był jeden ośrodek adopcyjny na województwo czy region, dopływ informacji i kontrola byłaby prostsza. Ukłony Clou

małgośka pisze...

Donoszenie do kogoś na kogoś że bloguje, to najwyraźniej niekończąca się historia....

Anonimowy pisze...

--> Małgośka - zaiste dylemat moralny między postawą obywatelską lub milczeniem wobec takiej sobie perspektywy dla bezbronnego dziecka. Co wybrać? |Clou