11 paź 2011

Dzień Pani

- Halo?
- Kowalska, słucham.
- Ja mam pani telefon, bo nauczycielka mi dała, bo my rodzice chcemy się złożyć na prezent dla pani.
(szybko analizuję treść wypowiedzi i moja, oczywiście, błyskotliwa inteligencja, podpowiada mi, że to nie ja jestem "panią", robię uff...)
- A o jakie dziecko pani chodzi, bo ja dużo dzieci mam - mówię.
- O Ka. Zbieramy po piątaku.
- Aha. - O Ka? To przecież tam są składki klasowe po 10 zeta na miesiąc.
- A na co idą składki klasowe? - się pytam grzecznie.
- Nie wiem, ja nic nie wiem, jak pani nie chce dać, to nie.
- Nie mówię, że nie chcę, tylko się pytam na co idą.
Pani nie wiedziała.
- To ja kupię jakąś bombonierkę dla pań, są trzy panie i kawę, bo kwiatki to zwiędną, nauczyciele nie lubią kwiatów.
Lód przepłynął po moich plecach.
- Wręcz przeciwnie, proszę pani, kwiatek to najlepszy prezent na taką okazję. (I pojechałam po bandzie) Jestem nauczycielką i uważam, że skromny kwiatek wystarczy, a najlepiej jak będzie narysowany na laurce.
Milczenie.
- To składa się pani, czy nie składa.

Powiedziałam, ze się składam, ale słowo honoru, sprawdzę na co idą te składki klasowe.

14 komentarzy:

Anovi pisze...

A pewnie, że sprawdź. U nas z każdego zeta rozliczamy się jawnie :)

Monika pisze...

No ba. Sprawdź "musowo".
Ja też najbardziej lubię na laurce :)

anabell pisze...

To jakieś novum dla mnie. Gdy moja chadzała do szkoły żadnych składek klasowych nie było.Płaciło się na "Komitet Rodzicielski" i to wszystko. Z "komitetowych" szły dopłaty do obiadów dla dzieci i zakup nagród dla dzieci z różnych okazji.
Miłego;)

Unknown pisze...

nigdy nie spotkałam się z czymś takim...

lewym okiem pisze...

skladki klasowe na prezenty dla rodzicow, lub innych nauczycieli? a ja zawsze myslalam ze na potrzeby klasy czyli uczniow ??? no to neizle, ja uwielbiam kwiatki i moglabym je tonami do domu znosic :) po malym wypadku blogowym jestem teraz tu ....lewymokiem.blogspot.albo kliknij na mnie ,moze masz ochote mnie jeszcze odwiedzac ? kto wie :) :)

Nivejka pisze...

W "mojej" klasie to ja zbieram składki (miesięczne czy hurtowo za cały rok). I mogę ci powiedzieć że kwiaty kupujemy właśnie za te pieniądze;)

zgaga pisze...

Ach, te nadgorliwe mamunie...

Moralny pisze...

Ech, drogie dzieci...

Anonimowy pisze...

Bylam nauczycielka i wyznam smialo, ze nie chcialam dostawac laurek, kwiatkow narysowanych ani polzywych, wymietolonych. Czekoladki i kawa - hmm...to lubie, ale nie kazda kawe i nie posiwiale ze starosci najtansze czekoladki - wiec zdecydowanie wole SOBIE KUPIC lakocia. Wlasciwie kazdy dowod wdziecznosci ( w tym laurka ) wprawial mnie w zaklopotanie. Uwazam, ze powinno byc stac nauczycieli z ich placy na te czekoladki i kawy, powinni po prostu przyzwoicie zarabiac i w ogole tych skladkowych giftow nie wygladac ! Niestety, za moich czasow nauczyciele dziadowali, teraz moze jest lepiej ?
Z pozdrowieniami dla licznie tu chyba reprezentowanego Pokoju Nauczycielskiego ! zzo

Anonimowy pisze...

Od pierwszej klasy Lu zarządzam klasowym funduszem. Kiedyś zbieraliśmy po 10zł na miesiąc, okazało się że to za dużo i teraz zbieramy po 5zł. Wszystkie rozliczenia są jawne, do wglądu 4x w roku szkolnym.
Fundusze idą na: zbiorcze bilety mpk, koncerty muzyki poważnej w szkole (ok 17zł), symboliczne prezenty (np. dzień dziewcząt, chłopców, mikołejek dla wychowawcy), kwiaty (14.X czy koniec roku), artykuły spożywcze dla dzieci z okazji imprez klasowych, talerzyki i kubeczki jednorazowe. Eto wsjo.

małgośka

Margarithes pisze...

Wolałabym laurkę zrobioną przez dziecko niż kwiat, który zwiędnie zanim dojdę do domu...

A rodzice, to jednak idą na łatwiznę. Pani jej dała numer, pewnie jej klasa musi być lepsza od klasy C.

Beata pisze...

Margo, ja tez lubię samodzielna robote dzieci:)

Małgosiu, w innej szkole to ja, jako rodzic zbieram kasę i ona idzie na podobne rzeczy, jak u Ciebie:)

Zzo, kwiatek jest jakis taki bezpieczny. tak mi sie wydaje, ja akurat za kawą nie przepadam:)

Moralny, drogie, drogie i im ich więcej tym więcej tych kaw:)

Nivejko i tak własnie ma być:)

Bloguniedzielny, mam ochotę:)

Iva, widac wszystko przed Toba lub za

Anabell - widzisz, człowiek uczy się całe życie...

Silka - sprawdzę:)

Anovi - derh, jo!

Mondeluza pisze...

u nas był komitet rodzicielski, ale wpłacało sie w sekretariacie.
na klasowe uroczystosci i okazje robiło sie składki okazyjnie, za kazdym razem inna kwota i pieniądze zbierał skarbnik z gospodarzem klasy. rodzice w ogóle nie wtrącali się w gospodarowanie tymi pieniedzmi - a najczęsciej to były zbiórki na kwiaty lub bilety do kina. cała księgowość prowadził skarbnik, pieniadze trzymała nauczycielka w szkolnym sejfie.

piotr lalik pisze...

pamiętam, że myśmy się składali na prezent dla pani nauczycielki, która miała urodziny, i było to np pióro, albo torebka a co bardziej gorliwi uczniowie jeszcze tak sami od siebie - z inicjatywy oczywiście rodziców zainspirowanych złymi stopniami swoich dzieci - dawali np wielkie kosze słodyczy i kawy albo gigantyczne bombonierki no i kwiatki