7 lis 2010

niedzielny spacer

rzadko nam się zdarza...
ale dzisiaj mama K i K, chciała im kupić kurtki w Sopotach, to  postanowiliśmy pojechać i poczekać tę godzinę na plaży:)
autor zdjęcia - tata:)

Wu wczoraj wieczorem był u swojego wujka na Dragonie, impreza po ciemku, (na statku, na którym na dodatek trochę bujało), nie była szczytem jego marzeń, wytrwał dzielnie (przez ostatnią godzinę siedząc w kurtce) dwie godziny.

to był wieczór rosyjskich ballad Veleriy Filipov


Za to niedzielny spacer nad morzem był już dla Wu znacznym przekroczeniem czasu przeznaczonego na opuszczanie bezpiecznego domostwa:) wolał wyprawę do kina, ale nie dałam mu wyboru - spacer albo nic, no to spacerował, jak zawsze w drodze powrotnej przyspieszył:) ale święte miejsce zaliczyliśmy też.


a, kurtek, na szczęście mama nie kupiła (  na szczęście, bo dostaliśmy ładne, mało używane sztuk 4), a z dziećmi też się mało widziała, bo podobno poszli do znajomej i mama była w innym pokoju...

3 komentarze:

Evita pisze...

Sympatycznie, rodzinnie, a morze piękne jest o każdej porze roku.

Margarithes pisze...

Ładna niedziela, zazdroszczę :)

Beatta pisze...

U nas bez rodzinnego spaceru weekend jest po prostu nieważny. Wyrażam więc niniejszym gorące dlań poparcie.