12 paź 2010

Żołnierz

nie mnie roztrząsać, czy to naprawdziwsza prawda...
wstrząsająca

niektórzy twierdzą, że nieprawdziwa

autor popełnił samobójstwo, nie można skonfrontować jego wspomnień...

Życie w partyzanckim oddziale, choć bywało ciężkie, miało swoje plusy. Dąmbski pisze, że cenił sobie fakt, że nie musiał chodzić do szkoły ani pracować fizycznie, jedzenie było zapewnione, a do tego nie było mowy o nudzie. Jak nie akcja, to szło się „na dziewczynki”, a w ostateczności był jeszcze alkohol. „Na zakończenie wieczoru wytrąbiłem pół butelki samogonu bez zakąski i urżnięty jak świnia usnąłem w ubraniu, czekając na lepsze jutro” – pisze autor, dodając „nie mając pokończonych szkół, w życiu cywilnym byłem zerem, a tu w AK nosiłem za pasem wielką spluwę i odgrywałem ważniaka”.

Gdy Niemców zastąpili Sowieci, dywersja wcale się nie zakończyła. Tym razem celem byli nowi okupanci. Jednego z nich znalazł śpiącego w rowie. „Zeskoczyłem lekko z roweru i na paluszkach podszedłem do niego. Przekonawszy się, że rzeczywiście śpi, wyciągnąłem z kieszeni najdłuższy gwóźdź, jaki miałem, i bez namysłu, pomagając sobie kolbą pistoletu, wpakowałem go na całą długość w głowę sierżanta. Sowiecik tylko westchnął lekko i wyprężył się w dziwnych drgawkach, które po chwili ustały. Bez żadnej emocji, bez skrupułów, wsiadłem na rower i ruszyłem w dalszą drogę”.

Brak komentarzy: