17.45 - JEST!
przez telefon to mogłam się dowiedzieć tylko, że nie w nim nic niepokojącego, znaczy raka nie ma, na więcej muszę poczekać aż do czwartku, bo chcę zobaczyć się z tym lekarzem, który do brzucha zaglądał.
Jeśli będzie NIC to czeka nas kolonoskopia...chyba już tylko
Wszystkim czekającym wiosny radzę uzbroić się w cierpliwość. Trzeba najpierw poświęcić jajka i odrobinę poczekać. Trudno, jak się cały grudzień w półbutach chodziło to teraz trzeba w walonkach. Bilans musi wyjść na zero.
Poza tym po roku czasu mama się stęskniła, w niedziele spotkanie. Jak to wpłynie na Ku? Pożyjemy, zobaczymy, w poniedziałek spotkanie z psychologiem.
Zapłaciłam za wyjazdowe szkolenie, JEDNA noc poza domem, bez Wu...jeszcze nie wiem czy się zdecyduję, więcej powiem, nie chce jej, ale słyszę "powinnaś", "jedź"...Mam to gdzieś, czuję opór. Kiedy było dobrze, dwa lata temu, dwa razy w miesiącu, wyjeżdżałam studiować sobie w Poznaniu. Dwa noclegi poza domem. Inni do SPA a ja do Poznania, było bosko, nie bałam się zostawić P z Wu. A teraz...czuję opór.
Nie jadę!
7 komentarzy:
Sama wiesz najlepiej, co dobre dla Ciebie i Wu. Ale pamiętaj, że też Ci się coś należy, jakaś chwila na odzipkę...
podpisuję się pod Tobą Zgago:)
Czasami trzeba zniknąć na chwilę. Dla samej siebie:)
a ja nie wiem.Jak się czuje opór to coś jest na rzeczy.Może warto zostać?
usmiechy posyłam, trudne to wszystko.
Jak masz opór - zostań.
Nieustająco Wam dobre myśli wysyłam.
Mam opór, dokładnie rok temu, taki sam wyjazd i Wu w domu, telefony do mnie co chwila, "co robić?" Wu sztywnieje, Wu blednie, Wu, oblany potem, Wu się trzęsie, za każdym razem mówię, że wracam - nie, nie poradzimy sobie...poradzili, ale tym razem mam opór.
Prześlij komentarz