8 lis 2012

brak organizacji

w tym szpitalu stwierdzam

Pielęgniarki z neurologii są fantastyczne:)

jesteśmy już w domu, odsypiamy
Wu się spisał :)
Ja byłam dostatecznie namolna (co pewien czas przypominałam, że jestem) a oni nadal nie chcieli podać godziny wejścia na rezonans. No to informowałam - idę z synem do toalety, wróciłam z toalety... (swoją drogą tak wstrętnych kibelków to ja już dawno nie widziałam. Miałam ze sobą własny papier, podkładki na sedes, mokre chusteczki.

wreszcie go uśpili
a potem obudzili
i
oczywiście nikt nie chciał wierzyć, że on zaraz trzeźwy będzie, a był!

wieźli nas karetką, najpierw jeden ratownik nie chciał do karetki mnie, ale potem zbastował, potem Wu nie chciał do niej wsiąść, stanął na palcach, sztywny jak drut (obtarł stopy na piętach do krwi) i swoim grubym głosem zawołał "ni, ni, ni!" jakoś wsiedliśmy bokiem, pewnie nieregulaminowo ale pojechaliśmy naokoło telepiąc się po drodze w budowie około 10 minut a mogliśmy to pokonać pieszo w dwie minuty. Ratownicy wypuścili nas pod budynkiem "to pani już dojdzie sama?"
Doszłam:)
Krzyknęłam tylko na oddziale, że czekam na korytarzu przy windzie, i że podpiszę wszystko, żeby nas puścili już do domu, lekarz popatrzył zdziwiony na Wu, kazał zdjęć weflon i pojechaliśmy do dom.
W domu Wu padł na łózko i ja też.
Wyniki koło 20 listopada, "bo się państwu nie spieszy?"

Szpital w budowie/remoncie to coś strasznego, biedni chorzy i ich rodziny krążą w błocie, przechodzą po kładkach, kamieniach, błądzą, od budynku, do budynku...trzeba mieć zdrowie, żeby chorować...


Na koniec stwierdzam juz po raz setny, koniec świata będzie wtedy, gdy elektronika pierdyknie. Bez komputera nie sprzedadzą mi leku w aptece, nie zapiszą na wizytę do lekarza, ściana nie da pieniędzy, ze szpitala nie wypuszczą, bo drukarka nie działa...


5 komentarzy:

Panna X pisze...

Heh... mówią że do końca świata został ponad miesiąc...a co do "Polskiej opieki zdrowotnej" to lepiej nie chorować bo można się rozchorować jeszcze bardziej od tego ich "nieogarnięcia" ;) Pozdrawiam.

Beata pisze...

no własnie...

anabell pisze...

Oj Beata, , dobrze,że już po wszystkim. Opisy zawsze trwają długo, bo nie zawsze ten, który robi zna się na wszystkim i potem ogląda to wszystko ktoś, kto wie o co biega. W końcu w neurologii też specjalizacja "na drobniejsze części".
Miłego, ;)

Beata pisze...

Anabell, pocieszyłaś:) Myslę, że gdyby zobaczyli TAM jakiegoś guza to powiedzieliby od razu, poczekamy:)

anabell pisze...

U nas zawsze czeka się minimum tydzień, chyba,że sprawa jest na ostrym dyżurze. Gdy mój ślubny leżał w szpitalu i robili mu TK z powodu zaciskającego zapalenia osierdzia, to na wynik też musiał czekać tydzień. Gdy mojej psiapsółce robili rezonans magnetyczny mózgu to na wynik czekała 3 tygodnie a na końcu okazało się,że nie wiedzą ię,że nic jej nie jest, a tamci to wynalezli podejrzenie SM. A tak z trochę innego podwórka, weterynaryjnego. Miałam zrobić mojemu psu USG brzuszka, ale p. weterynarz w Akademii stwierdziła,że w Warszawie jest tylko jeden lekarz, który potrafi dobrze odczytywać USG, a reszta to nie ma zielonego pojęcia, więc w końcu zrobili mu Rtg, bo na rtg to się p. doktorka znała, a że to był pózny wieczór to tamtego lekarza już nie było w pracy.
Miłego, ;)