28 wrz 2011

a poza tym skończył mi się cukier kupowany w czasach kryzysowych

U znajomej mamy poczytałam o miłości dwóch osób z syndromem Aspergera.  O tym, jak to  rodzice przywieźli ich na randkę, do kawiarni, jak zjedli, pożegnali się i po randce:)
Przypomniał mi się czas, kiedy Wu  "chodził z dziewczyną" ze szkoły. Prawda była taka, że to ona chodziła z nim, ciągając go za rękę po korytarzu, a on specjalnie nie oponował, ale był zawsze te dwa kroki z tyłu, tak na długość wyciągniętej ręki :)
Teraz obserwuję podrywanych 3 autystów i jednego Aspergera w mojej szkole. Chłopcy są otaczani delikatną opieką przez koleżanki, bo przecież trzeba im ciągle mówić co mają robić, gdzie iść. Trwa czas wymiany numerów telefonów, radosnych powitań, przypadkowych szturchnięć, podczas których autystycy dokonują ekwilibrystycznych uników. Widziałam autystę odsuwającego się od koleżanki,( dość mocno przekraczała dozwoloną granicę dla niego), którego ciało odchyliło się o co najmniej 45 stopni od pionu, ale nie odszedł od niej, nie zdenerwował się:)
Pani Beatko, on taki ładny i  ma takie romantyczne spojrzenie"... cóż, a mnie mówiono, że to po prostu brak kontaktu wzrokowego:)
Wczoraj mieliśmy spotkanie z rodzicami klas pierwszych przy ciastku i kawie, wszyscy rodzice zachwycali się szkołą, a rodzice autystów są w szoku, że ich synowie tak chętnie chodzą do szkoły:)
Rodzice powiedzieli mi również, że w poprzednich szkołach odradzano im posłanie dziecka do TEJ szkoły...Na szczęście nie uwierzyli, przyszli, sprawdzili, zostali:)
Szkoła specjalna nie oznacza końca wszystkiego:)
Staję na głowie, żeby rozreklamować naszą szkołę, mogę przyjechać na zebranie z rodzicami, jestem matką dzieci niepełnosprawnych, ufają mi. Rozsyłamy plakaty, ulotki, ale są gminy, w których szkoły gimnazjalne  nie informują o naszej szkole zawodowej, o liceum...Niestety są szkoły. które pogardliwie mówią o naszej - specjalna - gorsza... Tak, specjalna, ale program nauczania jest taki sam, jak w każdej innej szkole masowej, egzamin zawodowy młodzież zdaje w Cechu, jesteśmy specjalni, tylko dlatego, że klasa może liczyć uczniów od 3  do 12. Mała, kameralna szkoła, uczniów zaledwie siedemdziesięciu...dwóch przyjeżdża do nas aż z koszalińskiego...
Ile jeszcze czasu musi upłynąć, żeby określenie "szkoła specjalna"nie budziło takich negatywnych emocji...

Że co? Tytuł nie pasuje?

5 komentarzy:

Beata pisze...

Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego nie mozna było tu wpisywać:(

Monika pisze...

Jakaś mała awaria :)

Nivejka pisze...

Mamy w szkole dzieci które ewidentnie powinny być w szkole specjalnej, albo chociaż w klasie integracyjnej. Rodzice jednak się przed tym bronią. Może na zasadzie że jak o czymś nie mówimy, udajemy, że nie wiemy to tego nie ma?

Nivejka pisze...

PeeS. Naprawiłaś!

Beata pisze...

Nivejko, te dzieciaki i tak prędzej czy później przyjdą do nas... Najsmutniej jest wtedy, gdy matka przez 16 lat walczyła o norme intelektualną i nagle przychodzi i mówi, że ona chce dla dziecka uposledzenie, żeby była renta... chciec można, czemu nie...