23 lut 2010

Szeherezada, pierwsza Dama Dzielni Wolnego Miasta nakazała rozpuścić, więć to czynię, bo warto!

My, niżej podpisani przedstawiciele stowarzyszeń, organizacji i mieszkańców Gdańska, którym zależy na zachowaniu i pomnażaniu historycznego piękna miasta, wyrażamy zaniepokojenie z powodu obrotu spraw związanych z dokończeniem odbudowy Wyspy Spichrzów, a w szczególności terenów na północ od ulicy Stągiewnej. Szczególny niepokój budzą powtarzające się wypowiedzi niektórych przedstawicieli Władz Miasta, wyrażające niechęć do odtwarzania historycznego piękna i postulujące budowę obiektów w postaci sprzecznej z wymaganiami ochrony dziedzictwa kulturowego naszego miasta, o niezwykłej, wprost wyjątkowej wartości w skali światowej. Niepokoi tryb rozpisania konkursu na koncepcję architektoniczną jako konkursu zamkniętego, o nieznanych opinii publicznej założeniach, z zaproszeniem wybranych pracowni architektonicznych, które zasłynęły – jak to określono – „nowatorskim spojrzeniem na architekturę zabytkową”. Takie podejście grozi zniweczeniem efektów tego, co przyniosło nam chlubę i ściąga miliony turystów – odbudowy Głównego Miasta. Wyspa Spichrzów była największą w Europie dzielnicą zabytkowych magazynów portowych o fascynującej architekturze, wytwarzających niezwykłą atmosferę. Ze stojących tu niegdyś setek spichlerzy zagładę 1945 r. przetrwały trzy, z pozostałych odbudowano dotąd zaledwie ok. 40, głównie w południowej i środkowej części Wyspy. Niezwykle cenna jest też pochodząca z XIV i XV w. siatka ulic. Dla historycznej tożsamości naszego miasta szczególnie ważna jest postać północnej części Wyspy, po drugiej stronie Motławy, na przeciwko pieczołowicie odbudowanego Długiego Pobrzeża, niezrównanego „waterfrontu” Głównego Miasta, stanowiącego jednak tylko jedną pierzeję słynnej na cały świat ulicy wodnej. Dla zachowania piękna krajobrazu odwiecznego portu Pierwszej Rzeczypospolitej niezbędne jest przywrócenie dawnej postaci także drugiej, przeciwległej pierzei. Postulat odbudowy dotyczy wszystkich zachowanych do 1945 r. spichlerzy na północ od ulicy Stągiewnej (ściany lub fundamenty jeszcze stoją), mających wielką wartość architektoniczną i historyczną, stanowiących niezbywalną część światowego dziedzictwa. Chodzi tu o odtworzenie ich zewnętrznego kształtu, który sprawiał, że były czymś absolutnie niepowtarzalnym w świecie i decydowały o urodzie starego portu na Motławie. Zastąpienie ich postmodernistycznymi, rażącymi w historycznym miejscu budowlami z betonu, szkła i metalu o sprzecznych z historią formach i agresywnej skali oznaczałoby zubożenie i zepsucie tego, co w Gdańsku najcenniejsze – cudownego, ukształtowanego przez wieki, krajobrazu miejskiego, w tym przypadku – portowego. Obniżyłoby to wartość już odbudowanej, niezwykle cennej części światowego dziedzictwa. Aby tak się nie stało, konieczne jest ścisłe przestrzeganie przez uczestników konkursu warunków konserwatorskich, wzmocnionych o postulat rekonstrukcji wyżej wspomnianych obiektów i zespołów, z dostosowaniem do nowych funkcji. Ewentualne nowe budowle powinny swoim charakterem harmonizować z odbudowanymi spichlerzami przez zastosowanie tradycyjnych technik budowlanych. Domagamy się konsekwentnej kontynuacji w północnej części dzielnicy Spichlerze wielkiego dzieła przywracania naszemu miastu dawnego piękna, unicestwionego przez wojnę i powojenne zaniedbania. Wyrażamy nadzieję, że uczestniczący w konkursie architekci zaskoczą nas nie „nowatorstwem”, tylko umiłowaniem historycznego piękna, które jest świadectwem wysokiej kultury.
Gdańsk, 17 lutego 2010 r.
*
Autorem deklaracji jest profesor Andrzej Januszajtis. Podpisy pod nią można złożyć w Nadbałtyckim Centrum Kultury na Korzennej w Ratuszu Starego Miasta i w siedzibie PTTK na Długiej 45.
Rozpuśćcie wici. autor Szeherezada Stiepanowna

10 komentarzy:

Szeherezada Stiepanowna pisze...

Dziękuję!

zgaga pisze...

Popieram!

Beata pisze...

Szeh, a niezamaco!

Beata pisze...

Zgago, a kto, jak nie Ty:)

slavkosnip pisze...

Ze wszech miar podpisuję się pod tym, niestety wirtualnie! Czy można to podpisywać przez net! A może mam pochodzić z listą po znajomych i poprosić o podpisy poparcia pod tym apelem. Takie akcje sprawdzają się stojąc np. pod kościołami gdy ludzie z nich wychodzą po Mszy św. Robiliśmy to tam w czasach gdy gdzie indziej było zbyt niebezpiecznie. Złamałem kiedyś tę zasadę i i za moją inicjatywę pokarało mnie bo wylądowałem w areszcie. Uczestniczyłem w takich akcjach w sprawach ekologii co prawda w zamierzchłych już czasach a teraz uspokoiłem się znacznie w tej branży;)!Czy mogę wkleić ten tekst na jeden z moich blogów - "Flat out" - który w założeniu ma propagować różne inicjatywy oddolne indywidualne lub społecznościowe! Gdańsk jest mi bliski! Jego architektura jest cudowna, szkoda byłoby to zaprzepaścić! Napisz mi jeśli możesz coś więcej o sprawie na mailu i co sadzisz o moich propozycjach w tej kwestii, może masz jakieś sugestie! Adres maila - jest podany w moim profilu! Jaki jest termin tej akcji! Internet dziś jest chyba najlepszą forma rozpropagowania tej inicjatywy! Pozdrawiam serdecznie!:)))

slavkosnip pisze...

Napisałem maila do Szeherezady z moim zapytaniem w tej samej kwestii. Pozdrawiam raz jeszcze!:)))

Szeherezada Stiepanowna pisze...

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do swojej poczty - dam znaki co i jak. Niestety e-petycja odpada, trzeba zbierać fizycznie. Wyślę każdemu wersję do druku.
szeher@gmail.com

Szeherezada Stiepanowna pisze...

I oczywiście apel profesora Januszajtisa można wklejać!

Beata pisze...

można? TRZEBA!!!!!!

mironq pisze...

Witaj Beato! Podpisywanie listów to jedno. Nawet kilkaset znanych osób nie zrobi takiej zadymy i nie nagłośni problemu na całą Polskę jak kilku anarchistów. Może warto z nich brać przykład i wymodzić coś szokującego tzw. "opinię publiczną". IMHO podpisane listy są warte jedynie tyle, ile waga papieru po kursie skupu makulatury. Jedna spalona strona w ratuszu ma dużo większą wymowę. Pozdrawiam :-)