23 lip 2009

ponownie Wudeżet

sezon ogórkowy czy merytoryczna dyskusja?

23:06, 22.07.2009 /TVN24
"Fajfus, piczka - to polska seks-edukacja"
A MOŻE NAJLEPSZA W EUROPIE?
TVN24
- Nasza edukacja seksualna jest na poziomie takich terminów jak: fajfus, fujarka, indor, siurek, pisiorek, piczka, kuciapka - mówił w programie "24 godziny" w TVN24 psychoterapeuta Robert Rutkowski. Oponowała doradczyni metodyczna Teresa Król, która uważa, że polska edukacja seksualna jest najlepsza w Europie.


- Bardzo często edukację seksualna prowadzą biolodzy, poloniści, katecheci. Rzeczywiście jest tak, że brak przygotowania powoduje, iż ci ludzie mają problem, w jaki sposób o tym mówić (...). Przewodnik jest przede wszystkim po to, by poinformować, jakie treści powinna zawierać nowoczesna edukacja seksualna - tłumaczyła Nowicka.

I jeszcze tu...

Problem dostrzega także Teresa Król - doradca metodyczny i nauczyciel wychowania do życia w rodzinie. Zauważyła ona, że zajęcia z edukacji seksualnej są marginalizowane - Dyrektorzy pytają rodziców, czy chcecie państwo więcej lekcji angielskiego, czy o seksie. Wiadomo, co rodzicie wybiorą - mówiła Król.

Zaznaczyła jednak, że "w ogólnej perspektywie", w Polsce z edukacją seksualną wcale nie jest źle. - Twierdzę, że mamy w zasadzie najlepszą edukację seksualną w Europie. Dowód: w Polsce
jest najmniej zachorowań na AIDS - argumentowała.


Trudne słowa

Słowa te wzbudziły jednak śmiech u Rutkowskiego i Nowickiej. Psychoterapeuta stawia sprawę jasno - uważa, że "seksualny system edukacyjny" w Polsce jest niewydolny. - On tak wygląda, jakby go nie było. To, co jest szkoleniem jest tylko odptaszkowaniem zagadnień. Nasza edukacja seksualna jest na poziomie takich terminów, jak: fajfus, fujarka, indor, siurek, pisiorek, piczka, kuciapka. To jest język, którym posługują się młodzi ludzie - ubolewał specjalista.

Rutkowski dodał też, że choć nauczyciele może i mają wiedzę, to nie mają jednak umiejętności. - Słowa sperma, orgazm, wagina są zbyt trudne, by przeszły przez gardło nauczycielom - ocenił.


I podsumowanie...Będzie kolejny podręcznik!!!!!!!!!!!! Tylko po co? Już chyba dwudziesty...

Rozmówcy w jednym byli jednak zgodni. Młodych ludzi trzeba nauczyć asertywności i wyznaczania własnych granic w sferze seksualnej. - Mamy mnóstwo telefonów od dziewcząt, które mówią: mój chłopak chce rozpocząć współżycie, ja chyba muszę to zrobić, bo on mnie inaczej przestanie kochać - opowiadała Nowicka.

- Nowe podstawy programowe akurat to zagadnienie ujmują. W nowych podręcznikach to zagadnienie zaistnieje, bo rzeczywiście jest to problem - zapewniała ją Król.



bla, bla, bla

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witaj Beato, tak, tez oglądałam ten program i mam podobne wrażenia. Najbardziej dziwi mnie to, że obecnie jest sporo pism dla dziewcząt, Internet, a młodzież ciągle nic nie wie. Tak soie myslę ze może jakaś edukacja z tej dziedziny powinna być umiejętnie podawana w popularnych serialach?
Może specjalne wydawnictwa dla dziewcząt. Kiedyś byly "Filipinka", potem "Razem", które poruszały tez i tę tematykę. Popularność zyskala ksiązka Wislockiej. Nie rozumiem, dlaczego mlodziez ciągle nic nie wie. Może nie chce wiedzieć?
Maria Dora

slawkas pisze...

Słowa, które przytacza ten psychoterapeuta świadczą właśnie o dużej swobodzie i oswojeniu z tematem. Kieyś, kiedyś tam pedagodzy i publicyści narzekali, że polszczyzna jest rzekomo uboga w tym zakresie i młodzież posługuje się albo wulgaryzmami albo słownictwem naukowym. Jako pożądany stan przywoływano przykład jednego z nierozpowszechnianych żartobliwych wierszy Fredry (nie znam), w którym podobno przytacza około trzydziestu określeń na tutułowego fajfusa, i są one w stylu takim jak tu przytoczono. Teraz ktoś ma znowu z tym problem? To raczej słowa w rodzaju członek czy wagina są nie na miejscu w ptocznej rozmowie albo w miłości. Niech się lepiej samozwańczy eksperci odczepią od tematów, które się doskonale obejdą bez ich komplikatorów.

Mijka pisze...

Pisma są ale poziom jest właśnie taki jaki jest.ogólnie spłycający sprawy i posługujący się często zbyt medycznym słownictwem albo wulgarnym.te wszelkie Brava i inne to kupa makulatury jest.gdzie im do Filipinki czy Razem?
poza tym młodzież czyta głównie w necie,a tu wiadomo...

u nas sex prowadzi kompletna idiotka,bo nikt inny nie chciał,a jedyna sensowna poszła na urlop...co jakiś czas przychodzi ktoś z zewnątrz i wtedy młodzież jest zadowolona.

a swoją drogą jakby zapodać młodzieży fragmenty 'Nagiej małpy"to na bank byłaby super lekcja:))))

Beata pisze...

Mario Doro - ponieważ uczę tego "przedmiotu" wiem, że młodzież w 80% wie, ale...inicjacja seksualna przesuneła sie o jakieś średnio 3 lata,w dół, środki antykoncepcyjne są drogie nie niedostepne (np. dla mojej młodziezy z lekka niepełnosprawnościa intelektualną) niektóre dziewczęta chca miec dzieci, bo to szanasa na zatrzymanie chłopaka przy sobie i atrybut dorosłości.
Młodzież, 11-12 lat wie znacznie więcej na temat seksu pornograficznego, powiedziala bym i zna to z mediów z internetu, ale nie radzą sobie z tym, ponieważ rodzice to jest to pokolenie, które o seksie ze swoimi rodzicami nie rozmawiało. I tu koło się zamyka...
pewna pani ucząca naturalnej metody poczęć czyli kalendarzyka z oburzeniem opowiadała, jak pewnego razu nastolatki, którym opowiedziała o naturalnej metodzie dału jej bukiet kwiatów, bo one teraz już wiedzą kiedy sie MOGĄ BZYKAĆ BEZ ZABEZPIECZEŃ

Beata pisze...

Slawas, rzeczywiscie mamy nieciekawe okreslenia na żródła rozkoszy, bo czy "srom" to ładne określenie?
jesli młodzież chce się pytać mnie cos na tematy intymne MUSI używać okresleń penis, wagina, pochwa inaczej nie rozmawiam. Automatycznie poważnieją, przestają chichotać i ograniczamy sie tylko do wytłumaczenia zagadnienia

Beata pisze...

Mijka, to powinna być osoba z zewnątrz

BrakNicka pisze...

Od dawna odnoszę wrażenie, że Polacy mają generalnie problemy z wyartykułowaniem niektórych słów. Słów ważnych w życiu oraz w związku. Między innymi dlatego już nie gustuję w Polakach :( - jakkolwiek to brzmi ;).
To nie jedyna rzecz, z którą mają problem...niestety.

W kwestii publikacji - wpadła mi jakiś czas temu w ręce książka pani Krystyny Kofty "Wychowanie seksualne dla klasy wyższej, średniej i niższej". Ta autorka potrafi w sposób dosadny, często wręcz okrutny, ale z poczuciem humoru uderzyć w najbardziej pokręcone ludzkie zachowania, które gdzieś tam i tak istnieją, ale wszyscy udają że wcale nie.

Mijka pisze...

powinna,ale nikt nie chce..to samo mamy z etyką,szukamy od kilku lat...

Beata pisze...

Athena, jestem przekonana, że klasy wyższe, średnie i niskie sa wszedzie. problem z seksualnościa nastolatek jest wszedzie. pracuję na materiałach wizualnych z Niemiec i USA, po prostu u nas jest teraz tak jak za oceanem z tą różnicą, że tam automaty z prezerwatywami sa ogólnodostepne a moja młodziez (lekka niepełnosprawność) w kraju uważa, że przez skarpetę bzykać nie będzie:(

Beata pisze...

Mijka, nie przyjęli mnie na darmowa etykę w Gdańsku (kryteria - mieszkanie i praca na wsi, powiedz, ludzie na wsi wybiorą religię nie etykę, przecież!), może za rok...ja niestety i stety pracuję w mieście:(

BrakNicka pisze...

Beata, masz rację że zjawisko może być wszędzie. W Polsce zwalam to na specyfikę naszego języka. Niby taki bogaty język, ale jakoś język sfery miłosno-seksualnej jest jakiś taki...kulejący delikatnie mówiąc. W sumie jak mogłoby być inaczej skoro wszyscy od zawsze słyszeliśmy że "o TYCH rzeczach się nie mówi".

Może po prostu mnie południowcy rozpuścili w tym zakresie ;P, może i mnie jako Też-Polce łatwiej mówić o tym wszystkim w innym języku niż nasz (wiadomo - mówiąc o Polakach, automatycznie mówię o sobie), może kwestia tego, że wszystko dotyczące tej materii, a wypowiadane po polsku - po wielu życiowych perturbacjach straciło dla mnie jakiekolwiek znaczenie i słyszę tylko puste dźwięki, które nie niosą żadnej treści - nie wiem.

Po prostu zauważyłam, że jakoś ludziom z innych krajów, zwłaszcza tych cieplejszych, nie przychodzi z takim trudem mówienie o uczuciach i seksie jak to miałam okazję obserwować u "powściągliwych" i wiecznie zawstydzonych medycznymi nazwami intymnych części ciała człowieka Polaków ;).

Beata pisze...

erotyk Kazimierza Przerwy-Tetmajera na wesoło, przerobiony przeze mnie!

Lubię, kiedy mężczyzna…

Lubię, kiedy mężczyzna otacza ramieniem
Kiedy lubieżnym ogrania spojrzeniem
Gdy oczy przymyka i… cały sztywnieje
I wszystkie jego członki dają…nadzieję.

Lubię, gdy nim rozkosz i żądza zawładnie
Lubię, gdy mi do ucha szepce nieskładnie.
A nie lubię, gdy ściska i pieści i wiecie ma być TO właśnie
A on odwróci się plecami i zaśnie!

Ale! Drzwi sypialni otwiera, staje spocony
Krok szeroki, tors wypięty, wzrok przymglony
Już czuję to bliskie spotkanie z niebem!
On unosi mnie do góry, kochana, krzyczy, wygrali dwa jeden!

Stardust pisze...

Moim zdaniem slownictwo zaczyna sie juz w domu zanim dziecko pojdzie do szkoly, jesli mamusia i tatus mowia ze chlopiec sika ptaszkiem, to on sobie to potem przerobi na fujarke, fajfusa ale z penisem jakos zawsze bedzie mu nie po drodze. I pod tym wzgledem AthenaErgane ma racje, ja tez mam doswiadczenia ze tak powiem miedzynarodowe:) Wiekszosc nie ma problemow z nazywaniem narzadow rodnych prawidlowo czyli naukowo, a jakie nazwy para sobie przyjmie pozniej w stosunkach intymnych to juz zupelnie inna sprawa. Uczen tez chyba nie rozmawia na lekcji z nauczycielem intymnie tylko ma sie nauczyc. Do konca zycia nie zapomne jak mi w calkiem zaawansowanym momencie intymnosci, zupelnie przystojny mezczyzna powiedzial cos na temat mojej "muszelki" opadlo mi wszystko, chec na seks, na widzenie tego pana. No k.. swiat stanal i nie chcial za cholere ruszyc dalej. Jakos mi ta muszelka stoi oscia w gardle do dzis a bylo to jakies 15 lat temu.
Dlatego wlasnie mysle ze jesli rodzice robia z penisa fiutka a waginy muszelki to jest to tak gleboko zakodowane ze odbija sie dlugo po 40tce.

Beata pisze...

Stardust, to Ty na plaze nie chodzisz! tam tyle wagin lezy:)

Stardust pisze...

Beata--> No nie chodze, moja strata:)))))

slawkas pisze...

Język jest bardzo różnorodny, może przekazać wiele znaczeń i nastrojów. Podgrzać je lub stłumić, jak się okazuje;) Może być potoczny albo bardziej sformalizowany, bo są różne okazje i różne klimaty rozmów o seksualności i lub nawiązujących do seksu. Robienie z tego negatywnej sensacji to jest nieporozumienie, tym bardziej, że w tym przykładzie odbywa się na poziomie określanym jako ekspercki - baardzo na wyrost, jak sądzę. Za tym idzie jednak poważniejszy problem - bezsensu edukacji seksualnej w obecnej formie w szkołach. Te formy funkcjonują na świecie i w Polsce ma już kilkadziesiąt lat. Ich jałowość, a nawet szkodliwość staje się coraz wyraźniejsza.

Beata pisze...

Slawkas - święta prawda! Jak zrobią to jeszcze obowiązkowym przedmiotem z oceną...to będą mnie podawać o alimenty za każdą ciążę mojej uczennicy!