3 lis 2011

Wczoraj w Dzień Zaduszny

byłam na cmentarzu Witomińskim, godzina 17, pełno ludzi, ciepło, więc wszyscy jacyś tacy rozebrani, weseli, tuz przy krzyżu katyńskim grajek gra na harmonii melodie poważne ale nie rzewne, atmosfera w powietrzu jakaś taka ...festynowa? Potem msza, więc ciut poważniej, bo i  modlitwa za tych co nigdy z morza nie wrócili. Po mszy ludzie umawiają się na kawę, śmieją się, wspominają, nie widzieli się rok...niektórzy chcą jeszcze wpaść na podobna mszę do Sopotu,  nadal ciepło, jasno i kolorowo od zniczy, nie trzeba się spieszyć, wrzucam złotówkę do puszki grajka, idziemy na kawę z bitą śmietaną, Dziady, po prostu Dziady...

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

;-) Dziady nie chodzili na kawusię z bitą śmietaną ;-)
CLou

Nivejka pisze...

A jadła i napoju zaniosłaś?;)

zgaga pisze...

I pięknie! Podoba mi się!

Matylda pisze...

;))

frida pisze...

nie mieszaj mszy z dziadami, bo albo jedni się oburzą albo drudzy śmiechem wybuchną:D

Joanna pisze...

Dla mnie Dzień Zaduszny to właśnie dzień dobrych wspomnień.

Anonimowy pisze...

Odnotowuję brak dyni nawet na hali w Gdyni.

Po halołynie.

Monika pisze...

I pięknie :)