wszystkim za miłe słowa dla cioci:)
Nie wiem, czy zdecydowałabym się na ciociowanie jeszcze raz... W pewnym sensie wejście w zastępczość było wielką improwizacją w naszym życiu. Udana adopcja spowodowała, że spełniłam się jako matka "druga "(wcześniej urodziwszy dwoje dzieci, w tym Wu) i naiwnie pomyślałam, że wiem wszystko i dam sobie radę ze wszystkim. Oczywiście w tych wyborach nie byłam sama, ale impulsem wejścia w zastępczość było:
po pierwsze wyprowadzka na wieś,
po drugie możliwość opiekowania się Wu i jednocześnie stanowienie pracy
Los sprawił, że zastępczością zawodowo zajmuje się mój mąż a ja pracuję poza domem...
Los też wylał nam na łeb wiele wiader zimnej wody...
Teraz już wiem, jak to powinno wyglądać, zresztą wiedziałam już 8 lat temu, ale moje postulaty odbierano jako wymądrzanie się, marudzenie, narzekanie, chęć pozbycia się dzieci.
A to od początku wszystko wyglądało nie tak. Zostaliśmy rodziną zastępczą bez przeszkolenia, bo...adoptowaliśmy dziecko! To przecież to samo, wołała pani w PCPRze...nieprawda...
Prawda jest taka, że MOPSy i PCPRy wtedy uczyły się dopiero szkoleń. Zostałam matką adopcyjną kiedy ośrodki adopcyjne były prowadzone przez oświatę, matką zastępczą kiedy przejęła je zupełnie do tego nieprzygotowana pomoc społeczna. Trzeba im przyznać, ze od tamtej pory wiele się zmieniło, na plus. Jednak to nie koniec zmian mam nadzieję.
Te 8 lat temu przyjęliśmy do rodzinnego pogotowia opiekuńczego trzy nastolatki (obecnie nie do pomyślenia, żeby przyjmować dzieci starsze od tych, które są w domu), po miesiącu mąż trafił do szpitala i czekaliśmy albo na wylew albo na zawał...
Przetrzymaliśmy.
Kiedy w naszym domu było już z naszymi 11 dzieci (w tym szesnastoletni narkoman) i zadzwoniono do nas, że mamy przyjąć nastolatkę po próbie samobójczej i położyć ją "chwilowo" na materacu na korytarzu, powiedziałam basta i zmieniliśmy profil "działalności". Pogotowie nas wypaliła, rotacja "kadr" była niesamowita, dzieci mogły być u nas rok i 3 miesiące i bardzo pilnowano tego, żeby były właśnie tyle czasu a potem trafiały do...następnego pogotowia...
Zmieniliśmy PCPR, (poprzedni PCPR nie odpowiadał nam na żadne nasze pisma, zapytania telefoniczne, kiedy będziemy mogli się przekształcić, bo to im nie pasowało finansowo, do pogotowia można wrzucać dzieci jak do worka, chociaż ustawa przewiduje że tylko troje, ale przecież nie można odmówić, kiedy policja przywiezie dziecko) zostaliśmy rodziną specjalistyczną zawodową dla dzieci niepełnosprawnych, mamy teraz dwoje dzieci. Na dłużej.
Kiedy ktoś mówi, że mnie podziwia to jestem dumna, oczywiście i zaraz dodaję, że robię to dla pieniędzy:)
Trochę przesadzam, wiem, ale dzięki temu, że traktuję zastępczość jak pracę, to jeszcze nie zwariowałam:) i to nie z powodu nadmiaru pracy a emocji...ale z tego, że jestem druga, że dzieci ode mnie odchodziły, że nie wszystkie adopcje były udane...
Od czego zależy kolor skorupki kurzego jaja?
-
Jutro przepis na świąteczne faszerowane jaja podawane na gorąco we własnych
skorupkach!
*Absolutnie naturalne kolory jaj zniesionych przez udomowione kur...
15 godzin temu
22 komentarze:
PODZIWIAM! :* i ciesze się że tacy ludzie są na świecie. Jesteś wielka Beata!
nie będę słodzić, ale.... KOBIETO JESTEŚ WIELKA! DUCHEM, SIŁĄ,MOCĄ, SERCEM....!!!! Podziwiam nieustannie! No to zasłodziłam nie?:)
wszyscy juz Ci mówili nieraz..jestes KIMŚ. I tyle..
Powtarzać słów koleżanek wyżej nie będę, ale wiedz ze jestem tego samego zdania ;) Ciekawa za to jestem co na to Wasze własne dzieciaki, nigdy nie miały nic przeciw że wzieliscie pod dach "obce" dzieci?
Nie chcę się powtarzać,ale od samego początku (od pierwszej wizyty na Twoim blogu) uznałam,że jesteś niesamowita i Cię bez przerwy podziwiam.Nie wiem, czy umiałabym być matką zastępczą.
Miłego;)
Dołączam do tych podziwiających :)
Zastanawialiśmy się nie raz i nie dwa nad zastępczością z Osobistym, ale chyba za mięTcy jesteśmy.
Więc tym bardziej - wielki podziw :)))
Z osobistymi, nieadoptowanymi też przecie różnie bywa... A odchodzenie pewnie zawsze boli!
Przytuliłabym się do Ciebie... dla mnie jesteś najcudowniejszą matką...
Prawdziwe powołanie, chwała Ci za to, że je realizujesz we wspaniały sposób godzien podziwu!
Tym bardziej, Beato! Szacun i podziw!
Szeh
Beato - w Dniu Dziecka ( i w każdym dniu powszednim ) życzę Zasłużonej satysfakcji i pomyślności w działaniu dla LUDZI takich, jak TY, jak WY OBOJE. I jak wyżej - SZACUN I PODZIW oraz - po prostu także sympatia dla blogowej AUTORKI... :)
Podziwiałabym Cię nawet gdybyś miała z tego górę pieniędzy ;)
Szacun wielki!
Szacun!
to jest tak trudne do ogarnięcia a TY,WY dajecie radę.
Życzęby wiele krętych ścieżek wam się wyprostowało a i instytucje wiedzialy co robia i maiły na to pieniadze.
zasłużone pochwały i peany - Beata, naprawdę jesteś WIELKA:*
Bea, dla mnie moglabys zarabiac wiecej od prezydenta. To strasznie ciezka praca. To niesamowite wyzwanie, zwlaszcza z nastolatkami.
W Niemczech poznalam kobiete, ktora przyjmowala male dzieci. Nawet takie zaraz po urodzeniu. Jedna istotke wychowala do roku i niemal na moich oczach musiala ja oddac. Szczerze jej wspolczulam.
Bea, wielki szacun dla tego, co robicie z mezem. To naprawde wielka sprawa.:)
Athina
Bea jesteś WIELKA!
Nie będę oryginalan, ale żadne inne słowa nie pasują, by wyrazić moje uznanie: jesteś wielka!
:-)
Oj, ja nie jestem pewna, czy zdecydowałabym się na coś takiego. Przypuszczam, że często nie usłyszy się nawet głupiego "dziękuję".
Ja z całego serca życzę Ci dwóch, ba!, trzech gór pieniędzy!
Szeh
"Ticket To Heaven" - Dire Straits
Czester Miczel
Zwykły śmiertelnik, taki jak ja, niewiele wie o życiu rodziny zastępczej. Nieco rąbka uchyliłaś i wzbogaciłaś moją wiedzę, za co dziękuje Ci:)
Na pewno trzeba mieć wyjątkowe predyspozycje by móc wykonywać zawód rodzica zastępczego, ale bez wrażliwości, poświecenia dobrej sprawie, odwagi i bez bycia dobrym człowiekiem nie byłoby to możliwe. Pozdrawiam:)
Prześlij komentarz